czwartek, 31 października 2013

Rozdział V '' Wszystkiego Najlepszego Tom! ''

Dla Kasi  <3

"Mało to przyjemne : kochać. Szczególnie, jeśli zaraz się kogoś traci..."




   Za kilka dni miał się rozpocząć październik. A wraz z nim moje urodziny... Myślał Tom kopiąc kamyk na placu Sierocińca. Wiedział, że nie ma co być przygnębionym, ale jednak jedenaści lat to już coś i chciał, aby ktokolwiek chociaż złożył mu życzenia. Nie mógł jednak liczyć na nic takiego, chociaż była to głównie jego wina. W Sierocińcu nikt nigdy nie obchodził urodzin. Ten szczególny dzień przemykał jak cień, ledwie zapisany w kartotekach. Czasem najbliżsi przyjaciele składali sobie życzenia, jednak Tom nie powiedział Alice kiedy na urodziny. Ona mu zresztą też nie.  Lecz jego przyjaciółka, nie miała pojęcia jak należy obchodzić urodziny. Tom znalazł kiedyś książkę w bibliotece, w której główny bohater obchodził osiemnaste urodziny. Opisywano tam prezenty, tort muzykę i mnóstwo zabawy.  Tort... Ciekawe jak to smakuje... Ale Tom nie chciał tortu, czy prezentów.  Znaczy chciał, ale wystarczyłyby mu zwykłe trzy słowa '' Wszystkiego Najlepszego Tom!'' Lub chociaż zwykłe ''Sto Lat!'' Cokolwiek. Może powinien powiedzieć Alice o swoich urodzinach. Tak! Nie może oczekiwać przecież od niej życzeń, jeśli ona nawet nie wie, kiedy one są. Kopnął jeszcze raz kamyk i poszedł w stronę Sierocińca. Prawie wbiegł do Świetlicy, i uradowany dostrzegł Alice. Ta zobaczyła go i najpierw uniosła brwi w zdumieniu, a potem uśmiechnęła się.
-Tom! Nareszcie się uśmiechasz! O co chodzi?
-Posłuchaj Alice, musimy pogadać. Chodźmy gdzieś.- Chłopak uśmiechał się nie zważając na zdziwione spojrzenia wszystkich obecnych w pomieszczeniu. Chwycił przyjaciółkę za rękę i pobiegli razem przez ciemne korytarze do pokoju Toma. Usiedli na łóżku i chłopak lekko zdyszany zaczął mówić. Jego policzki zaróżowiły się z podniecenia i lekkiego zażenowania. Nie wiedział, jak ona to przyjmie... czy zrozumie?
- Alice... Ja...Mamzaniedługourodzinyichciałbymżybyśmizłożyłażyczenia.- Wydusił z siebie słowa z prędkością światła. Dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Czekaj, co? Nie zrozumiałam cię, powiedz trochę wolniej.
-Ech... Posłuchaj... trzeciego października są moje urodziny. Jedenaste.
-Acha... I co? - Alice nie zrozumiała, jaki jest jego cel.
-Ja... tylko ci mówię...na wypadek, gdybyś chciała...złożyć mi życzenia... czy coś... - Dziewczyna zaśmiała się.
-Ach Tom, oczywiście, że złożę ci  życzenia! Tylko do tej pory nie wiedziałam, że to dla ciebie takie ważne.- Uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił uśmiech czując, że jego stres odpływa w siną dal.
-A ty kiedy masz urodziny Alice?- Tom był zadowolony z faktu, że dziewczyna, co prawda nie tak bardzo jak on, ale chciała obchodzić urodziny. - Chcesz, żebym złożył ci życzenia?
-Miałam w marcu. Nic ci nie mówiłam, bo ty też nigdy nic o tym nie mówiłeś, no i jakoś tak wyszło...
-To nic! Nadrobimy to. Zobaczysz w przyszłym roku zorganizuję ci najlepszą imprezę urodzinową w twoim życiu!- Dziewczyna zarumieniła się.
-Ach Tom...
 Zeszli z łóżka i wrócili do Świetlicy. Tom odnalazł starą książkę, o osiemnastoletnim chłopcu i razem z Alice czytali ją na wielkim, starym, skórzanym, czerwonym fotelu. Strony oświetlał im blask świec, a przerwać im mogła tylko i wyłącznie dyżurna, mająca dopilnować, żeby wszyscy o określonej godzinie szli spać. I to zrobiła. Wygoniła wszystkich ze Świetlicy i pogasiła światła. Tom i Alice przytulili się na pożegnanie i rozeszli się do swoich pokoi.
  W następne dni Alice stała się bardzo tajemnicza. Po skończeniu książki, coraz częściej na jej twarzy pojawiała się skonsternowana mina. Tom widział, jak raz prosiła o coś panią Huberts, na co ich opiekunka zmarszczyła brwi i z powątpiewaniem potaknęła. Spytał, o co chodziło, ale Alice odparła tylko, że to dziewczęce sprawy i zaraz zmieniła temat.
   Jutro moje urodziny... Ciekawe, jak to będzie jak ktoś mi złoży życzenia... - Pomyślał jeszcze Tom zanim jego myśli poszybowały w najdalsze odmęty jego własnej wyobraźni.
  -Tom. Tom! Obudź się!-  Poczuł, jak czyjeś ręce potrząsają jego ramionami. Otworzył oczy i początkowo jego umysł zalał oślepiający blask, docierający do niego z za okna. Potem dostrzegł szeroko uśmiechniętą Alice. Promieniała jaśniej niż słońce, a w jej oczach tak wyraźnie błyskały wesołe iskierki, że Tom na sam widok sklonował uśmiech na własnej twarzy.
-Hej.
-Hej.
-Wiesz którego dziś mamy Tom? - Dziewczyna wyglądała na podekscytowaną. To obudziło Toma do reszty i podniósł się do piony rozglądając się. - Trzeciego! Dzisiaj są twoje urodziny!
  Tom uśmiechnął się tak szeroko, że zaczęły go boleć policzki. Zaraz potem przypomniał sobie, że przecież i tak nie ma co liczyć na jakieś życzenia, czy inne miłe urodzinowe zdarzenia. Jego uśmiech zbladł znacznie, co od razu zobaczyła dziewczyna. Uśmiechnęła się przebiegle i nagle bardzo blisko się przysunęła. Tom poczuł na policzku coś lekko wilgotnego i przyjemnego. Dostał pierwszego w życiu urodzinowego całusa. Zaraz potem  objęły go dziecięce i kruche ramiona dziewczyny i poczuł cichy szept przy uchu.
- Wszystkiego Najlepszego Tom.- Chłopak zarumienił się potwornie i już po chwili miał wilgotne ze wzruszenia oczy. Ścisnął mocno dziewczynkę i czuł się w tej chwili najszczęśliwszy na świecie. Po chwili Alice odsunęła się. - No właśnie, byłabym zapomniała! - Uśmiechnęła się i zaczęła grzebać w obszernej kieszeni szarej sukienki. Wyjęła z niej mały pakunek. Owinięty był w szarą serwetkę z jadalni związaną nitką  i był mniej więcej wielkości dłoni. Umysł Toma prawie pękł z zachwytu. Prezent? Dla mnie?  Ucieszyłby się nawet z ukradzionego z kuchni Sierocińca widelca. Nie ważne co to było. Spojrzał na dziewczynkę.  Była lekko zarumieniona. Przysunęła paczkę w jego stronę i wydukała pod nosem. - To nic specjalnego... Nie miałam szansy zrobić nic lepszego...- Tom chwycił paczuszkę szargany niewyczerpaną radością i powoli odsupłał nitkę. Łatwo puściła i serwetka uchyliła się. W środku znajdował się mały... pluszak? Był to krzywo, aczkolwiek starannie pozszywany grubą nicią zwitek skrawków materiału. Każdy kawałek był wycięty na kształt kwadratu i miał inny wzór i kolor. Wszystkie te kwadraciki zszyto na kształt małej poduszeczki i wypchano zapewne watą lub wełną. Do całości przyszyto dwa guziczki na kształt oczu oraz złotą klamrę od paska na kształt ust. Był to najpiękniejszy i najbardziej kolorowy pluszak, jakiego Tom widział. Teraz już nic nie mogło na to poradzić. Z jego oczu popłynęły łzy i chłopak rzucił się na Alice. Przytulił ją tak mocno, że zabrakło jej tchu.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję... - Powtarzał tuląc się do niej, a właściwie leżąc na niej, gdyż w swoim prawie szaleńczym szczęściu zrzucił ją i siebie z łóżka.
- To znaczy, że ... podoba ci się?- Wydusiła dziewczyna, również bardzo czerwona, ale uradowana jego reakcją.
- Bardziej niż podoba Alice. Jest cudowny! Dziękuję ci.- Przytulił ją jeszcze mocniej na kilka sekund, po czym  zszedł z niej i pomógł jej wstać. - To najwspanialszy prezent na świecie. Nie mógłby być lepszy. - Chłopak uśmiechnął się i wyszli razem z pokoju.
   Do południowego obiadu bawili się, i wymyślali, jak jeszcze mogą spędzić ten wspaniały dzień. Oczywiści całą ich atmosferę szczęścia musiała rozwiać pani Huberts, wołając Toma do siebie, w czasie posiłku.
-Riddle. Za pół godziny masz być w swoim pokoju, ktoś zapowiedział wizytę do ciebie. Lepiej nie rozrabiaj, bo jeśli zaprzepaścisz szanse na to, że ten facet cię adoptuje, to będziesz miał we mnie wroga. Twoje zniknięcie dobrze zrobi temu miejscu. Dzieci się ciebie boją i sprawiasz same kłopoty. Zrozumiałeś?
-Tak proszę Pani. - Całe szczęści Toma prysło jak bańka mydlana. Teraz chcą go adoptować? Jak znalazł przyjaciółkę i nareszcie jest szczęśliwy? Jak udaje mu się zignorować fakt, że wszyscy się go boją i, że potrafi w magiczny sposób przywoływać jadowite zwierzęta?  Bo czasem, gdy był mały i samotny, prosił w myślach o towarzystwo. I one przychodziły. Nie krzywdziły go, tylko z nim rozmawiały. A teraz, gdy wszystko zniknęło, ktoś po niego przyszedł. ''Jakiś facet''
Jaki facet?
Nieważne i tak się nigdzie nie wybiera. Nie opuści Alice.
   Po trzydziestu minutach siedział na łóżku w swoim pokoju. Wytłumaczył Alice, że czeka go spotkanie z jakimś obcym mężczyzną i , że zapewne jest to doktor, chcący zabrać go do szpitala dla umysłowo chorych. Takiej opcji sam też nie wykluczał. Pani Huberts zawsze mówiła ,że jest niespełna rozumu.
  Rozległo się pukanie do drzwi. Do środka weszła pani Cole. Kobieta odpowiedzialna za wszelkich gości Sierocińca. Zawsze była lekko pijana, więc nikt się do niej nie zbliżał ani dzieci, ani dorośli, chyba, że musieli.
-Tom. Ktoś do ciebie. - Zaraz za nią do pokoju wszedł  najdziwniejszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek wiedział Tom. Był ubrany w lawendowe szaty, a jego siwa broda sięgała do połowy szyi i była równo przycięta. Na pierwszy rzut oka, do głowy wpadały określenia ''oczytany'' i ''przykładny''.

*** Rozmowa  Toma z Dumbledorem. Myślę, że nie ma sensu pisać czegoś co już napisała pani Rowling, Tylko się zbłaźnię parodiując jej wspaniały styl pisania ;) Jeśli mam napisać ten fragment  napiszcie o tym w komentarzy, to uzupełnię ;)

Profesor wstał i pożegnawszy się, wyszedł. Gdy tylko otworzył drzwi, wpadła na niego Alice. Jej oczu były szerokie ze zdziwienia i strachu. W ułamku sekundy zrobiła się cała czerwona i zaczęła się tłumaczyć, jąkając się tak bardzo, że nie dało się zrozumieć połowy słów.
- J-ja... Ja... Ja tylko... - Jej nieudolne próby wyduszenia z siebie czegoś więcej zostały przerwane przez starszego nauczyciela.
-Nic się  nie stało moja droga. Myślę, że powinniście sobie przez chwilkę porozmawiać. Do zobaczenia Tom! - I wyszedł. W pokoju zostali purpurowa dziewczynka i też lekko zawstydzony z faktu, że ich podsłuchiwała Tom. Teraz wie o nim wszystko, czego do tej pory nie wiedziała. Jego kradzieże z przeszłości, dziwne fakty o wężach i magicznych zdolnościach... To, że jest czarodziejem i, że będzie uczył się w Szkole Magii i Czarodziejstwa. (Nawet dla niego był to, co prawda mniejszy, ale szok.) To, że ją opuści.
-Alice, ja...
-Tom... - Zaczęli jednocześnie.
-Ty pierwsza.
-A więc... wyjeżdżasz? - Głos dziewczynki drgał, jakby zaraz miała się rozpłakać.
-Tak..., ale nie martw się. Będę tu wracał. Co wakacje. I będę pisać...
-A... nie możesz zostać? - W jej głosie słychać było ostatni płomyczek nadziei.
-Raczej nie... Przykro mi Alice. Nie chciałem, żeby tak wyszło...
Alice nie wytrzymała i ze łzami w oczach podbiegła do chłopaka i mocno go objęła. Odwzajemnił uścisk wstrzymując łzy.  On się uwolnił... ale ona tu zostaje...
-Kocham cię Tom.
-Ja ciebie też. *

o~*~o



* A i nie myślcie, że to taka miłość z całowaniem itp. Oni mają po 10 i 11 lat. To taka dziecięca miłość, przywiązanie ;)


Mam nadzieję, że się podobał ;) Wiem, wiem za długo czekacie na te rozdziały ;) No, ale cóż... Życie prywatne ;)

Komentujcie, obserwujcie, polecajcie innym, jeśli oczywiście wam się podoba ;)   <3 <3 <3 

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział IV '' Sprawa Węży Rozwiązana ''


Dla Ignis - Największej Męczydupy jaką znam ;)

Wiem, że czekacie na te rozdziały milion lat, ale wiecie, trudno jest prowadzić w sumie już cztery własne blogi i pomagać jeszcze w jednym ;) Mam nadzieję, że wybaczycie :*  Ten rozdział jest krótki ale następny będzie dłuższy ;)  Ten rozdział był tylko przerywnikiem między latami, tak aby wyjaśnić sprawę z śmiercią chłopców ;) W następnym będzie się działo dużo więcej ;)


   Przez cały następny tydzień Tom był ponury. Zastanawiał się o co chodziło pani Huberts. Od wyjazdu nie widział też ani jednego z chłopaków obecnych na klifie tamtego dnia. Jego wychowawczyni unikała go i patrzyła na niego ponuro i z przestrachem. On sam unikał Alice. Połączył fakty se sobą i stwierdził ,że o jakichkolwiek strasznych rzeczach mówiła wtedy pani Huberts są one w jakimś stopniu powiązane z nim.
  Na piątkowym apelu zebrała się cała społeczność Sierocińca. Wszyscy dorośli mieli smutne miny , a dzieci były zagubione. Do mównicy podeszła dyrektorka i zaczęła swoim sennym głosem opowiadać dzieciom powód zebrania.
 Była to starsza kobieta zawsze ubrana w plisowane koszule z falbanami i proste, czarne spódnice z bawełny za kolano. Z jej czarnych, babcinych lakierek śmiały się nawet przedszkolaki, a  nauczyciele często żartowali z jej skrzeczącego głosu.
- Drodzy uczniowie. - Zakrakała. Tym razem nikt się nie śmiał. - Mam ogłoszenie. Jedna z grup wraz z wychowawczynią wyjechała niedawno na wycieczkę nad morze. Skończyła się ona tragicznie.- Wszyscy słuchali się ze strachem w oczach. - Otóż kilkoro naszych... uczniów zginęła tam w niesamowitych okolicznościach. Grupa jadowitych węży ukosiła każdego z nich. Chłopcy zginęli na miejscu. Z tejże... okazji przez tydzień cały Sierociniec wstrzymuje zajęcia dydaktyczne. Macie wolne. Dziękuję za uwagę, możecie się rozejść.
  Wszyscy jednak siedzieli cicho i dopiero po chwili zaczęli powoli wychodzić z opuszczonymi głowami. Alice podbiegła do Toma na korytarzu, Nie rozmawiał z nią już siedem dni.
-Tom! Cały tydzień gdzieś uciekasz! Przecież nie mieliśmy z tym nic wspólnego, o co ci chodzi ?- Chłopak odwrócił się powoli do przyjaciółki. Głowę miał spuszczoną i  wyglądał bardzo ponuro.
-Alice... Ja myślę... Że TY nie miałaś z tym nic wspólnego. Ale ja...
- O co chodzi Tom ? Przecież nie zawołałeś tych węży żeby ich pogryzły! To nie twoja wina! - Chłopak podniósł na nią wzrok. - Prawda...? - Tom milczał.  Nie mógł jej zdradzić swoich myśli. Wiedział, że to brzmi głupio ale na klifie prosił o jakąkolwiek pomoc. No i jakaś pomoc przybyła... Alice nie może się dowiedzieć, pomyślałaby, że jest szalony albo, że jest mordercą.  - Tom! Przecież nic nie zrobiłeś! Zaatakowały ich węże ! Nie ty!
Chłopak wciąż milczał. Patrzył na przyjaciółkę wzrokiem jakby jej nie dowierzał. W końcu odpuścił i uśmiechał się niepewnie.
-No jasne, że nie ja. To by było dziwne.

   I tak sprawa węży została zamknięta . Po tygodniu Sierociniec wrócił do normalności a po kilku miesiącach wszyscy zapomnieli o sprawie. Alice i Tom znów co tydzień mieli kłopoty z nauczycielami , a do Sierocińca przybywały kolejne grupki opuszczonych przez świat dzieci. Tom był przyzwyczajony do tych wszystkich rzeczy, więc się nimi nie interesował.  Jednak w okolicach marca zaczął robić się ponury i smutny. Rzadziej się odzywał i nie śmiał się razem z Alice z głupich dowcipów.  Co było powodem tego zachowania?

o~*~o

I tego dowiecie się w następnym rozdziale ,chociaż wiem, że większość z was pewnie doskonale wie ;) 

Tablica Ogłoszeń


Mam kilka informacji co do stron powiązanych z blogiem ;) 

1. Zmieniony Facebook 

2.Ask


To na tyle ;) Następny rozdział najprawdopodobniej jutro ;) 


o~*~o